Jeśli sądzisz, że nie zamarzniesz mając na nogach walonki,
to… masz rację głosi w wolnym tłumaczeniu jedno z haseł, którymi w 2008 roku
moskiewski oddział agencji Ogilvy promował sklep z tradycyjną rosyjską odzieżą
i obuwiem. I choć sloganom reklamowym zdarza się mijać z rzeczywistością, w tym
przypadku trzy wieki historii, dwa muzea (przynajmniej o tylu wiem) oraz pomnik
mówią same: walonki i mróz to świetnie dobrana para. Początki ich znajomości
sięgają XVIII wieku, ale mimo upływu lat ani mityczne rosyjskie mrozy zbytnio nie
złagodniały, ani technologia produkcji charakterystycznie niezgrabnych butów
nie zmieniła się znacząco. Podstawowym surowcem, z którego wyrabia się walonki ciągle
jest owcza wełna – materiał o świetnych właściwościach tak termoregulacyjnych
(pochłania i odprowadza wilgoć, a sam pozostaje suchy), jak i zdrowotnych
(poprawia krążenie). To właśnie te cechy sprawiają, że jak najbardziej realna
jest obietnica, która w reklamie wydaje się lekko podejrzana: a mianowicie ciepłe
i suche stopy w mroźne dni.
Jak to jednak bywa z solidnymi produktami, nie
można mieć wszystkiego - za bezdyskusyjne walory użytkowe walonki płacą
wzornictwem, które przez wieki też niewiele się zmieniło (wprawdzie internety
donoszą, że trwają prace nad modelem walonko-szpilek, ale póki nie zobaczę, nie
uwierzę). Właściwa wełnie beżowa, szara bądź brązowa kolorystyka w połączeniu z
formowaną z jednego kawałka cholewką daje prosty i surowy rezultat, który –
nawet ozdobiony barwnym haftem - nie każdemu przypadnie do gustu. Jeśli nad
estetykę przekładamy ciepłe stopy – żaden problem, jeśli jednak estetyka stoi
na równi z nimi warto rozejrzeć się za młodszymi krewniakami walonek, których
na rynku nie brakuje.
reklama walonek, agencja Ogilvy, 2008 (źródło: adsoftheworld.com)
Jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek, która swą
popularność zbudowała na owczym runie jest Emu Australia. Jej botki i kozaki
ocieplane wełną australijskich merynosów pojawiły się w szerokiej dystrybucji w
1994 roku, ale sama idea tego typu obuwia jest nieco starsza – sięga co
najmniej lat 70. XX wieku i problemu marznących stóp… wąskiego grona surferów
zmagających się z falami także w chłodniejszej połowie roku. Projekt ciepłych,
wodoodpornych i łatwych do włożenia butów surferskich szybko zyskał aprobatę
nie tylko sportowców z antypodów, ale i pospolitych zmarźluchów, w tym
hollywoodzkich gwiazd. Oprócz licznego grona mniej i bardziej sławnych zwolenników
dorobił się jednak równie licznego grona przeciwników, dla których koronnym
argumentem przeciw Emu była – podobnie jak w przypadku poczciwych walonek -
estetyka, a właściwie jej brak wyrażający się m.in. bezkształtną cholewką,
zupełnie płaską podeszwą z pianki, załamującymi się zapiętkami, ograniczoną
kolorystyką i ogólnym wrażeniem włożenia na nogi za dużych butów. Dziś takie
głosy powoli tracą na znaczeniu - rodzina Emu Australia ciągle ewoluuje i nie
gubiąc swoich zasadniczych cech staje coraz bardziej zróżnicowana, a zarazem –
nie bójmy się powiedzieć tego głośno! - coraz ładniejsza, czego przykładem są choćby
modele Paterson odróżniające się od starszych braci znacznie drobniejszą
sylwetką, smuklejszymi noskami, wodoodporną membraną oraz dodatkiem włókna
szklanego mającego za zadanie trzymać w ryzach zapiętki.
zdjęcie: Emu Australia, model Paterson Lo
Jeśli mimo tych zmian stara-nowa estetyka rodem z Australii
nadal do Was nie przemawia, proponuję rozejrzeć się na rodzimym rynku, gdzie
również nie brakuje pomysłów na ciepłe obuwie z owczą wełną w roli głównej. Jedną
z najciekawszych (i wspominanych już niegdyś przez mnie) marek w tym segmencie
jest opierająca się na podhalańskich tradycjach i wełnianym suknie Etnopia. Zimowe
botki i kozaki jej projektu nie tylko świetnie chronią stopy przed chłodem, ale
także wyróżniają się zgrabną linią oraz kolorowymi połączeniami sukna i skóry
naturalnej. Co więcej, buty Etnopii nie są wytwarzane masowo, lecz na
zamówienie – dzięki temu są idealnie dopasowane zarówno do stóp, jak i gustu
(możliwość modyfikacji kolorystycznych) przyszłego właściciela.
źródło: http://etnopia.com/
Inną podhalańsko-wełnianą propozycją na mrozy są Relaksy –
kozaki marki Wojas wzorowane na kultowym obuwiu Polski Ludowej. Od oryginałów
sprzed lat odróżnia je przede wszystkim rodzaj użytych w produkcji
materiałów, w tym zastąpienie ocieplającej wnętrze cienkiej pianki grubą wełną.
Dzięki niej buty zdecydowanie zyskały na jakości, ale ich uroda nadal pozostaje
dyskusyjna (więcej na ten temat w notce Czas Relaksów)… przynajmniej dopóki
termometry nie pokażą minus 40 stopni Celsjusza
;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz