Jeszcze do niedawna wydawało się, że miejsce łapci –
archaicznego, ale w niektórych regionach Słowiańszczyzny popularnego jeszcze w
początkach XX wieku obuwia wyplatanego z łyka lub wierzbowych witek – jest w
muzealnej gablocie i na kartach książek poświęconych historii ubioru, bo któż oprócz
szalonych etnografów (i dociekliwych butoholików:-)) chciałby w dobie świetnie
zaopatrzonych sklepów obuwniczych eksperymentować z zamianą skarpetek na onuce
oraz ulubionych butów sportowych/trampek/mokasynów/trzewików/botków
(niepotrzebne skreślić) na niezbyt praktyczne, niezbyt kształtne, średnio
trwałe i w dodatku owiane sławą obuwia biedoty ochraniacze z wymoczonej i
podsuszonej miazgi drzewnej? Wystarczyła jednak jedna decyzja Państwowego
Muzeum Etnograficznego w Warszawie, aby wąskie grono chętnych do
eksperymentowania poszerzyć, a nieskomplikowanemu obuwiu naszych praprzodków dać
szansę na drugą - i być może lepszą - młodość.
Szansą, o której myślę jest inicjatywa "Uwolnić projekt", którą
PME prowadzi wraz ze Stowarzyszeniem "Z Siedzibą w Warszawie" i której celem
nadrzędnym jest takie przeprojektowanie przedmiotów codziennego użytku
znajdujących się w zbiorach muzeum, aby z powodzeniem mogły służyć
współczesnemu człowiekowi. Zanim powiecie, że muzealnicy Ameryki nie odkryli,
bo tzw. czerpanie z tradycji jest na wzorniczym topie już od dłuższego czasu,
dodam że cechą wyróżniającą ten pomysł jest udostępnienie ("uwolnienie") pełnej dokumentacji
wykonawczej, dzięki czemu każdy chętny może spróbować wykonać nowy-stary
przedmiot samodzielnie bądź zlecić takie zadanie odpowiedniemu rzemieślnikowi
(w szerszej perspektywie należy to potraktować jako próbę odrodzenia dawnego,
opartego na kontakcie międzyludzkim, modelu wytwarzania i dystrybucji dóbr –
bliskiego ideom zrównoważonego rozwoju i alternatywnego dla produkcji masowej).