3 września 2014

O muzeum, co buty uwolniło


Jeszcze do niedawna wydawało się, że miejsce łapci – archaicznego, ale w niektórych regionach Słowiańszczyzny popularnego jeszcze w początkach XX wieku obuwia wyplatanego z łyka lub wierzbowych witek – jest w muzealnej gablocie i na kartach książek poświęconych historii ubioru, bo któż oprócz szalonych etnografów (i dociekliwych butoholików:-)) chciałby w dobie świetnie zaopatrzonych sklepów obuwniczych eksperymentować z zamianą skarpetek na onuce oraz ulubionych butów sportowych/trampek/mokasynów/trzewików/botków (niepotrzebne skreślić) na niezbyt praktyczne, niezbyt kształtne, średnio trwałe i w dodatku owiane sławą obuwia biedoty ochraniacze z wymoczonej i podsuszonej miazgi drzewnej? Wystarczyła jednak jedna decyzja Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie, aby wąskie grono chętnych do eksperymentowania poszerzyć, a nieskomplikowanemu obuwiu naszych praprzodków dać szansę na drugą - i być może lepszą - młodość. 

Szansą, o której myślę jest inicjatywa "Uwolnić projekt", którą PME prowadzi wraz ze Stowarzyszeniem "Z Siedzibą w Warszawie" i której celem nadrzędnym jest takie przeprojektowanie przedmiotów codziennego użytku znajdujących się w zbiorach muzeum, aby z powodzeniem mogły służyć współczesnemu człowiekowi. Zanim powiecie, że muzealnicy Ameryki nie odkryli, bo tzw. czerpanie z tradycji jest na wzorniczym topie już od dłuższego czasu, dodam że cechą wyróżniającą ten pomysł jest udostępnienie ("uwolnienie") pełnej dokumentacji wykonawczej, dzięki czemu każdy chętny może spróbować wykonać nowy-stary przedmiot samodzielnie bądź zlecić takie zadanie odpowiedniemu rzemieślnikowi (w szerszej perspektywie należy to potraktować jako próbę odrodzenia dawnego, opartego na kontakcie międzyludzkim, modelu wytwarzania i dystrybucji dóbr – bliskiego ideom zrównoważonego rozwoju i alternatywnego dla produkcji masowej).