Wielkimi krokami zbliża się premiera kolekcji przygotowanej
przez Isabel Marant dla sklepów H&M. Premiera, która premierą jest
właściwie tylko z nazwy (bo w ciągu niecałego półrocza jakie minęło od
ogłoszenia informacji o współpracy projektantki ze szwedzką sieciówką mniej lub
bardziej oficjalnymi kanałami zdążono ujawnić już chyba wszystkie jej
szczegóły, włącznie z elementami finalnej kolekcji) i która nie przyniesie
niestety miłej niespodzianki butoholiczkom (ani tym w ogólności, ani tym marzącym
o tańszej, ale wciąż oryginalnej wersji Bekketów). Buty są bowiem w tej
kolekcji dodatkiem – i to dodatkiem w sensie dosłownym.
zdjęcia: H&M
Panie spragnione butów z logo Isabel Marant mogą wybierać jedynie
pomiędzy zdobionymi metalowymi elementami czółenkami albo botkami w indiańskim
stylu, panom zaś zostaje rozważenie dylematu czy wolą zamszowe sztyblety w
kolorze jasnego czy ciemnego brązu. Wielkiego wyboru nie ma też w kolekcji
dziecięcej, w której oprócz brązowych botków dostępne będą jeszcze kolorowe
tenisówki.
źródło: H&M
Czy zatem warto wpisywać się na listę kolejkową przed sklepem (w
Polsce do wyboru jest tylko Galeria Krakowska bądź H&M na ul. Marszałkowskiej
w Warszawie) i/lub trenować biegi krótkodystansowe oraz rozpychanie się
łokciami (względnie odżałować więcej pieniędzy i polować na internetowych
aukcjach)? Jak dla mnie tylko jeśli botki chłopięce mają rozmiarówkę pasującą
na stopę kobiety… ;-)
świetne buty:)
OdpowiedzUsuńCiekawe egzemplarze! I przyjemny blog :)
OdpowiedzUsuńZapraszam też czasem na mój - równie "butowy" blog. Aczkolwiek w całkiem innym obiektywie :)
Być może się spodoba? Kto wie!
Pozdrawiam,
Wbutowie
http://wbutowie.blogspot.com/
Dziękuję za miłe słowa i zaraz wybieram się z rewizytą :-)
Usuń