Jeśli sądzisz, że nie zamarzniesz mając na nogach walonki,
to… masz rację głosi w wolnym tłumaczeniu jedno z haseł, którymi w 2008 roku
moskiewski oddział agencji Ogilvy promował sklep z tradycyjną rosyjską odzieżą
i obuwiem. I choć sloganom reklamowym zdarza się mijać z rzeczywistością, w tym
przypadku trzy wieki historii, dwa muzea (przynajmniej o tylu wiem) oraz pomnik
mówią same: walonki i mróz to świetnie dobrana para. Początki ich znajomości
sięgają XVIII wieku, ale mimo upływu lat ani mityczne rosyjskie mrozy zbytnio nie
złagodniały, ani technologia produkcji charakterystycznie niezgrabnych butów
nie zmieniła się znacząco. Podstawowym surowcem, z którego wyrabia się walonki ciągle
jest owcza wełna – materiał o świetnych właściwościach tak termoregulacyjnych
(pochłania i odprowadza wilgoć, a sam pozostaje suchy), jak i zdrowotnych
(poprawia krążenie). To właśnie te cechy sprawiają, że jak najbardziej realna
jest obietnica, która w reklamie wydaje się lekko podejrzana: a mianowicie ciepłe
i suche stopy w mroźne dni.
Jak to jednak bywa z solidnymi produktami, nie
można mieć wszystkiego - za bezdyskusyjne walory użytkowe walonki płacą
wzornictwem, które przez wieki też niewiele się zmieniło (wprawdzie internety
donoszą, że trwają prace nad modelem walonko-szpilek, ale póki nie zobaczę, nie
uwierzę). Właściwa wełnie beżowa, szara bądź brązowa kolorystyka w połączeniu z
formowaną z jednego kawałka cholewką daje prosty i surowy rezultat, który –
nawet ozdobiony barwnym haftem - nie każdemu przypadnie do gustu. Jeśli nad
estetykę przekładamy ciepłe stopy – żaden problem, jeśli jednak estetyka stoi
na równi z nimi warto rozejrzeć się za młodszymi krewniakami walonek, których
na rynku nie brakuje.
reklama walonek, agencja Ogilvy, 2008 (źródło: adsoftheworld.com)